Są i takie szkoły

Tradycyjnie od lat.
Tradycyjnie bez kłopotu z edukatorkami.
Tradycyjnie z kiermaszem.
Tradycyjnie czeka na nas przepyszne ciasto.
Tradycyjnie z ogromną zbiórką karmy.
Tradycyjnie uśmiechnięte panie kucharki zapraszają na obiad.
Tradycyjnie witają nas szczęśliwe dzieci.
Tradycyjnie zagaduje personel szkoły.
Tradycyjnie jesteśmy szczęśliwe mimo ogromnego zmęczenia.
Tradycyjnie nawet koty chętnie pracują.
I tyle w temacie kolejnej wizyty w Ozorkowie.

Sytuacja kompletnie z kosmosu, ponieważ z Ozorkowem nigdy nie było najmniejszego kłopotu.
Przez te wszystkie lata niesamowicie zacieśniła się współpraca. Wyszła dalej, poza standardowe spotkania edukacyjne. W sumie ta społeczność jest potwierdzeniem, jakie jest przełożenie naszych kocich paciorków na ich realne życie, kiedy się słucha ze zrozumieniem o czym od lat opowiadamy. To, że wzbogaciłyśmy się o autentycznych życzliwych przyjaciół, to jedna kwestia, natomiast stanu, że podejmowane będą tam skuteczne interwencje, nie mogłyśmy przewidzieć, Nasze kocie lekcje tak mocno zmieniły postawę, relacje i komunikację ze zwierzakami dorastającej gromady, że nawet nie mogłyśmy o tym marzyć!
Zabierałyśmy koty i kociaki znalezione przez osoby pośrednio związane ze szkolną społecznością, przekazywała maluchy do adopcji Pani Jola, a Pani Małgorzata przywoziła bezdomne na zabiegi. Rodzice dzieci otrzymywali wsparcie przy szukaniu opiekunów kociaków, które mieszkały w ich otoczeniu.

Ustalenia interwencji zawsze były respektowane, nie było sytuacji, że ktoś się powoływał na koneksje, znajomości, próbował coś wymusić czy niby przez przypadek źle odebrał nasze zalecenia. Mówiąc wprost: nikt nie mataczył, nie kombinował. Z dzieciom swoistą uczciwością spełniano nakazy fundacyjne ciesząc się, że jesteśmy chętne, by pomóc.

Uległa zmianie polityka planowania zajęć. Obecnie do szkoły udaje się mniejsza ekipa kocich edukatorek, zbieramy żniwo wieloletniej pracy, bowiem wyszkoliłyśmy sobie świetny zespół pomocników. Młodzież klas szóstych i siódmych z ogromną przyjemnością wspierała mnie i Renię w prowadzeniu zajęć. Szybkie szkolenie w pokoju dyrektorskim polegało w sumie na nadaniu uprawień i obowiązków. Renia ze śmiechem przekazywała pomoce dydaktyczne, a moje asystentki upomniała: „Pilnujecie kota i szefowej, zachowanie obu nie jest typowe”.
Chętnych było oczywiście więcej, ale wybór kandydatów należał do Pani Dyrektor, która uznała, że skoro jest Święto w szkole, bo gości Fundacja, nagrodzić trzeba najlepszych uczniów!
Tego dnia nawet klasówka była pisana w tempie błyskawicznym, tak spodobała im się powierzona rola.

Pamiętam jak przed laty, planując ozorkowską eskapadę, przygotowywałam gadżety na kiermasz sugerując się prośbą Ani: „Iza, poproszę o tańszą ofertę dostępną dla przeciętnego dziecka, jakieś tanie breloczki, pierniczki, długopisy…” Ale w ciągu tych lat naszą aktywność zaczęły wspierać różne rękodzielniczki produkujące przecudne wyroby kocie i nie tylko. Pracują w oparciu o wełnę, filc, masę solną i ozdobną pasmanterię tworząc małe arcydzieła. Kiermasz przeszedł też swoistą ewolucję, cieszy się powodzeniem wśród dorosłych osób pracujących w szkole. Powiem więcej: rodzice sami dbają, by tego dnia, gdy stanie koci kram, dzieciaki miały przy sobie zaoszczędzone kieszonkowe, bo może uda się w atrakcyjnej cenie zakupić fajną torbę, worek na buty czy podnoszące ich bezpieczeństwo światełko odblaskowe ze śmiesznym kotem.

Cuda się dzieją w tym Ozorkowie! Gdybym nie znała tej społeczności, gdyby ktoś mi tylko o nich opowiadał, powiem szczerze z pewną odrobiną nieufności traktowałabym w autentyczność zasłyszanej historii.